Słucham i uszom własnym nie wierzę
Wielka feta z okazji 35-lecia powstania „Solidarności Walczącej” odbyła się we Wrocławiu. Feta była tak wielka i z takim zadęciem jakby to nie „Solidarność”, ale ta inna, z przymiotnikiem Walcząca, obaliła komunę. Biegły w historii „Solidarności Walczącej” nie jestem, ale wiem, że była ona bocznym nurtem „Solidarności” i w zasadzie działała tylko we Wrocławiu. Działacze tej prawdziwej „Solidarności” traktowali z lekkim przymrużeniem oka poczynania Kornela Morawieckiego co zaskutkowało też tym, że nigdy nie wzięto go na postsolidarnościowe listy wyborcze. Kornel Morawiecki nie brał udziału w rozmowach okrągłego stołu. Potem ten stół – symbolicznie- przed kamerami przewracał. Nic to nie pomagało. W wyborczych kampaniach uzyskiwał symboliczne poparcie. Morawiecki gasł i błąkał się po poboczach polityki. Nienawidził komuny i chyba także tej prawdziwej „Solidarności”, bo ta poszła na układ z komuną, a on chciał ją (komunę) pokonać na barykadach. Ja miał to zrobić, pewnie nigdy się nie dowiemy. Siłą rzeczy III RP także traktował jak bękarta.
Aż tu nagle pojawił się Paweł Kukiz, do którego Kornel Morawiecki „przytulił się” i został posłem. Kukiz, osoba z innej bajki, pomogła Morawieckiemu zostać posłem, nie jakaś „Solidarność Walcząca”. Pan Kornel niestety nie dochował wierności Kukizowi i teraz wspiera PiS, a jak wiadomo w rządzie PiS-u jego syn jest wicepremierem.
I oto w niedzielę dowiaduję się, z rządowej, lokalnej TV, że poseł Kornel był dla komuny wrogiem publicznym nr 1. Nie jakiś tam Wałęsa, nie Frasyniuk, czy Pinior we Wrocławiu, ale to Kornel wiódł opozycję do zwycięstwa nad komuną. To on podsłuchiwał SB, to on kolportował bibułę. To On, to On…. W rzeczywistości „Solidarność Walcząca” nie brała udziału w zaprowadzaniu nowego ustroju. Kornel chciał rozwiązań siłowych, na barykadach, ale tych rozwiązań naród nie chciał, nie zrozumiał wielkiego Kornela, chciał (naród) ewolucji, nie rewolucji.
Teraz poseł Kornel, wróg publiczny nr 1 komuny wreszcie mógł ukazać się nam w całej swojej wielkości. W urządzeniu rozdętej fety wsparły go rządowe media i ktoś z grubym portfelem, bo impreza kosztowała pewnie krocie. Tak więc wcale nie Wałęsa był wrogiem nr 1 komuny, i to Kornel Morawiecki, tylko przez pomyłkę, nie dostał nagrody Nobla. No nie wiem co na to powie Jarosław Kaczyński.
Czesław Cyrul