Prawica się bawi. PiS na weselu. PO na stypie.
Kongres PiS – to teatr jednego aktora (prezesa Kaczyńskiego). Rozweselony, uśmiechnięty, rzucający żartem na lewo i prawo. Od razu widać, że wesele to rodziny prawicowej. „Pan młody”, jak przystało na rodzinę do szpiku konserwatywną, wskazał swojej wybrance (premier Szydło) miejsce w szeregu – czyli „bez gadania i do garów”, nie dopuszczając jej nawet do symbolicznego głosu. Pokazuje to stosunek PiS-u do wszystkich polskich kobiet - brak decydowania o własnym ciele, szczęściu i usłużnych wobec „samca”. Podczas „wesela” wystąpił także ich „nieślubny synek” – Mateuszek, który jak na młodzieńca przystało opowiadał bajki o szklanych domach, które jak dorośnie, czyli za kilkanaście lat, mają się zrealizować: wielki port lotniczy, koleje w tunelach czy sielankę dla artystów. Podczas zaręczyn, rok temu, opowiadał bajki o opodatkowaniu banksterów (jest jednym z nich), hipermarketów i dostępie do bezpłatnej służby zdrowia. Jak wiemy, żadna z nich się nie ziściła.
Stypa PO – to smutne, bez polotu i bezbarwne przemówienie Schetyny. Wspominał dobre i dostatnie życie za czasów PO – „dziś tysiące „pisiewiczów” zawłaszcza państwo” (w domyśle wcześniejszych peowiczów), niszczenie przez partię Kaczyńskiego Trybunału Konstytucyjnego (nie wspominając, że to za rządów PO wybierano członków do TK bezprawnie) i wiele innych wytartych sloganów w które nawet sami uczestnicy spotkania już nie wierzą.
Ale na szczęście, między weselem a pogrzebem jest jeszcze życie. Ten czas powinna zapełnić lewica z SLD na czele.
Arkadiusz Sikora